Strona główna / Aktualności / Z Rammsteinem w belgijskiej Ostendzie

Z Rammsteinem w belgijskiej Ostendzie

Na tegoroczny koncert Rammsteina w ramach Europe Stadium Tour 2024 wybraliśmy się do belgijskiej Ostendy. Tak to nas poniosło w szeroki świat z młodszą pociechą Michaliną po raz kolejny posłuchać „na żywo” jednego z naszych ulubionych zespołów.

Wrażenia były jak zwykle niesamowite! Po emocjonującym wydarzeniu w kolejnych dniach odwiedziliśmy również pobliskie umocnienia Wału Atlantyckiego realizowanego przez Trzecią Rzeszę na okupowanych terenach podczas drugiej wojny światowej. Nie mogło też zabraknąć akcentów polskich.

Tekst oraz opisy zdjęć:

Przemysław Maćkowiak

W dość szalony piątek, 28 czerwca wybraliśmy się na koncert niemieckiej grupy Rammstein mający miejsce w Park Nieuwe Koers w Ostendzie. W 2019 roku na terenie obok lotniska powstał rozległy park stanowiący ekologiczny łącznik pomiędzy pobliskim rezerwatem przyrody, a terenami rolniczymi. Znajduje się tam planetarium Astropolis, odbywają się również wydarzenia plenerowe. Jak widać, to co zwracało uwagę przed i po koncercie, to doskonała organizacja ruchu. Wykorzystano przy tym plansze świetlne oraz specjalnie przygotowane znaki informacyjne. Większość uczestników dotarła jednak na miejsce koleją lub rowerami    fot. Marcin Karczewski
Rammstein reprezentuje industrialny metal w odmianie Neue Deutsche Härte. Zespół powstał w 1994 roku i w tym roku obchodzi trzydziestolecie działalności (sic!). Jak dotąd nagrał osiem płyt studyjnych, a ostatni album zatytułowany Zeit miał premierę 29 kwietnia 2022 roku i został wydany nakładem wytwórni Universal Music Group. Z nim były też związane dwie ostatnie trasy Europe Stadium Tour 2023 oraz Europe Stadium Tour 2024. Tym razem koncert kultowego zespołu mogliśmy obejrzeć komfortowo z perspektywy trybuny specjalnie zbudowanej z boku sceny. Jednak w 2019 roku uczestnicząc w wydarzeniu na chorzowskim stadionie celowo wybrałem „kocioł” bezpośrednio przed sceną, ale będąc z Michaliną byłoby to niewykonalne. Przygotowany perfekcyjnie spektakl znów zrobił na niej niesamowite wrażenie. Wyreżyserowana feeria ogni oraz świateł skoordynowana z ulubioną muzyką zapewniła wyjątkowe przeżycia. Teraz pozostaje jedynie czekać na kolejną trasę koncertową i należy mieć nadzieję, że znów nie ominie ona naszego kraju     fot. Przemysław Maćkowiak
Mimo wielce koncertowego nastroju trudno byłoby nie zajrzeć na tutejsze umocnienia Wału Atlantyckiego (Atlantikwall) zrealizowane przez Trzecią Rzeszę podczas drugiej wojny światowej na podbitych terenach zachodniej i północnej Europy. Na zdjęciu rodzinna ekipa przed doskonale zachowanym wariancie kolejowym niemieckiego radaru FuMG 65 Würzburg-Riese. Był to najszerzej stosowany typ tego rodzaju urządzeń w wojsku niemieckim, a jego głównym producentem była firma Telefunken (Telefunken Gesellschaft für drahtlose Telegraphie G.m.b.H). Dla zapewnienia stabilności parabolicznej anteny o średnicy 7,5 metra oraz wadze wraz z kabiną i urządzeniami pomocniczymi wynoszącej prawie dwanaście ton montowano ją przede wszystkim na żelbetowych podstawach, a do tego zakres obrotu wzdłuż osi pionowej to 360 stopni. Jednak zachowany w muzeum baterii artylerii nadbrzeżnej (Aachen, Saltzwedel-Neu/Tirpitz) w Raversyde egzemplarz radaru był mobilny, gdyż umieszczono go na platformie kolejowej wyposażonej w podpory rozstawiane podczas pracy, jak w przypadku klasycznego dźwigu. I tak jak na terenie Wielkopolski można znaleźć wiele sześciobocznych podstaw od tych urządzeń (np. Biedrusko, Wągrowiec, Leszno, Trzciel), to sam radar można obejrzeć dopiero poza naszą zachodnią granicą w muzeum na berlińskim lotnisku Spandau     fot. Przemysław Maćkowiak
Największych emocji dostarcza jednak zwiedzanie opuszczonych budowli militarnych, a tych w Ostendzie nie brakuje. Podczas drugiej wojny światowej zbudowano ich bardzo wiele w ramach koncepcji Wału Atlantyckiego. Oczywiście bardzo ważne jest wówczas przestrzeganie wszelkich zasad bezpieczeństwa. Na zdjęciu doskonale zachowana kopuła 424P01 przeznaczona dla moździerza motorowego M19 (Maschinengranatwerfer) w schronie typu Regelbau 633 zlokalizowanego w drugiej linii pozycji obronnych tego ważnego portowego miasta. Opracowano go w 1935 roku w niemieckich zakładach Rheinmetall-Borsig A.G. w Düsseldorfie, a szybkostrzelność broni o kalibrze pięć centymetrów można było regulować w zakresie od 30 do 120 strzałów na minutę. W latach 1937-1945 wyprodukowano około 100-150 egzemplarzy, a cena jednostkowa wynosiła dziesięć tysięcy marek rzeszy (Reichsmark). Warto wspomnieć, że stanowiły one również wyposażenie panzerwerków Frontu Ufortyfikowanego Łuku Odry i Warty (Festungsfront Oder-Warthe-Bogen), a więc Międzyrzeckiego Rejonu Umocnionego. W tle za kanałem portowym widoczne jest centrum miasta z neogotyckim kościołem św. Piotra i Pawła z lat 1899-1908 autorstwa Louisa Delacenserie. Projektując budowlę czerpał on twórczo z rozwiązań architektonicznych gotyckiej katedry kolońskiej (Kölner Dom) oraz neogotyckiego kościoła wotywnego (Votivkirche) w Wiedniu. Tak na marginesie, to w takim przypadku zupełnie innego znaczenia nabiera kolokwializm „mieć nierówno pod kopułą”… fot. Marcin Karczewski
Koncert Rammsteina koncertem, ale obowiązkowo trzeba było z młodszą pociechą pohasać również po tym modnym od dziewiętnastego wieku nadmorskim belgijskim kurorcie. Niewątpliwą ciekawostką jest zachowany przy nasadzie wschodniego molo dziób brytyjskiego krążownika pancernopokładowego HMS (Her/His Majesty Ship) Vindictive, a więc okrętu Jej/Jego Królewskiej Mości pod nazwą Mściwy. Zwodowany 9 grudnia 1897 roku w stoczni Chatham Dockyard powstał według projektu serii okrętów typu Arrogant. Ukończony trzy lata później służył we Flocie Śródziemnomorskiej Królewskiej Marynarki Wojennej (Royal Navy), potem w 1912 roku stał się hulkiem mieszkalnym. Mimo, że w przededniu wybuchu pierwszej wojny światowej był już mocno przestarzały, wcielono go do 9. Eskadry Krążowników Floty Ojczyźnianej (Home Fleet). Początkowo operował na Morzu Północnym, potem na Atlantyku u wschodnich wybrzeży Ameryki Południowej, a pod koniec wojny na akwenie Morza Białego. W pierwszych tygodniach 1918 roku wytypowano go do podwójnej operacji morsko-desantowej (ZO) mającej na celu zablokowanie belgijskich portów w Zeebrugge oraz Ostendzie zajętych przez Niemców. Były one wykorzystywane przez Cesarską Marynarkę Wojenną (Kaiserliche Marine), jako miejsce bazowania U-Bootów oraz lekkich sił nawodnych utrudniających aliancką żeglugę na kanale La Manche. Dowódcą ryzykownej operacji został admirał Roger John Brownlow Keyes wykazujący się osobistą odwagą oraz zdolnościami dowódczymi. Krążownik doraźnie dozbrojony w broń piechoty miał wysadzić w nocy 23 kwietnia desant przy molo w Zeebrugge. W trakcie intensywnej walki uległ poważnym uszkodzeniom, a jego dowódcę, komandora Alfreda Carpentera, uhonorowano za bohaterstwo Krzyżem Wiktorii. Okręt udało się ewakuować i wykorzystać ponownie podczas kolejnego rajdu 10 maja. Jednostka ta po samozatopieniu zablokowała częściowo wejście do portu w Ostendzie. Choć obie akcje zostały okupione dużymi stratami i przyniosły tylko połowiczny sukces, angielska opinia publiczna była pod ich ogromnym wrażeniem, a do tego niewątpliwie służyły one „pokrzepieniu serc”. Po podniesieniu wraku w 1920 roku, sekcja dziobowa stała się pomnikiem upamiętniającym poległych uczestników operacji    fot. Przemysław Maćkowiak
W wielu miejscach we Flandrii można znaleźć polskie akcenty upamiętniające szlak bojowy oddziałów 1. Korpusu Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie z lat 1940–1947 (Por. „GL”, 6/2023, s. 30-31). Szczególnie wsławiła się tam 1. Dywizja Pancerna dowodzona przez generała Stanisława Maczka, wyzwalając północną Belgię oraz Holandię. Walczyła ona ramię w ramię z jednostkami kanadyjskimi między innymi o ujście Skaldy i kanał Leopolda. Byli zwani „czarnymi diabłami” od charakterystycznego koloru beretów, a dewizą jednostki było hasło „Za wolność naszą i waszą” oraz „Nie zatrzymają nas ani ogień, ani smoki!”. Prywatne kanadyjsko-polskie muzeum w Adegem powstało z inicjatywy Gilberta van Landschoota, który wypełnił wolę swojego ojca Mauritsa. Ten na łożu śmierci w 1987 roku po raz pierwszy opowiedział swoje traumatyczne przeżycia pod koniec drugiej wojny światowej. Pomagał on w tajemnicy przed bliskimi w ukrywaniu osób poszukiwanych przez Gestapo. Gdyby oddziały kanadyjsko-polskie nie przybyły na czas zapewne podzieliłby wraz z rodziną tragiczny los wielu osób walczących o wyzwolenie kraju spod okupacji. Rodzinny kodeks głosił „Jeśli ktoś Ci pomógł, musisz mu się odwdzięczyć”, więc pierwsza cześć muzeum została uruchomiona już w 1995 roku. Z kolei 7 września 2004 roku z udziałem przedstawiciela Jego Wysokości Króla Belgii oraz osobistości z Kanady oraz Polski otwarto kolejną część ekspozycji. „Nad polami Flandrii szybuje Orzeł Biały w złotej koronie, tu w czasie drugiej wojny światowej wielu młodych polskich bohaterów oddało życie, by przynieść wolność i pokój Królestwu Belgii”.    fot. Przemysław Maćkowiak
Los polskich żołnierzy pod koniec wojny doskonale ilustruje opis jednej z ostatnich dioram na ekspozycji: „Po ciężkich walkach we Flandrii, polska armia maszeruje z wioski do wioski wśród wiatru i deszczu. Tłumy wiwatujących mieszkańców z radością witają wyzwolicieli, a potem z nimi wspólnie świętują. W domach żołnierze mogą odpocząć i ogrzać zmarznięte stopy przy ogniu. Pani domu gości ich kawą, holenderskim ginem i świeżym chlebem. W domu umieszczono centralę telefoniczną i żołnierze próbują skontaktować się ze swoimi rodzinami w Polsce. Chcą przekazać swoim bliskim, że są w drodze do domu, ale brak połączenia im to uniemożliwia – Polska jest już okupowana przez Związek Radziecki. Kiedy wojna się kończy, a żołnierze nareszcie docierają w pobliże granic Ojczyzny nie mają zgody na jej przekroczenie. Budzi to w nich rozczarowanie i rozgoryczenie! Jednak pamiętają jak ciepło zostali przyjęci we Flandrii, więc tam wracają. Zakładają rodziny i rozpoczynają nowe życie w tamtym regionie. Ich dzieci i wnuki ofiarowują do muzeum mundury, sprzęt, broń i inne przedmioty. Dlatego możesz tutaj zobaczyć tak wiele autentycznych pamiątek należących do żołnierzy 1. Dywizji Pancernej dowodzonej przez generała Stanisława Maczka.”    fot. Przemysław Maćkowiak
Światowy Dzień Czekolady obchodziliśmy 7 lipca, a gdzie jest ona najlepsza? Oczywiście słynie z niej Belgia, skoro więc znaleźliśmy się z Michaliną w tym kraju nie mogłoby się obyć bez relaksującej wizyty na rynku starego miasta w Brugii. Jest jej tam pod dostatkiem i to przygotowanych w różnych wariantach zarówno na ciepło, jak i na zimno. Oczywiście jeden ze słynnych regionalnych przysmaków przywieźliśmy do Polski dla starszej pociechy Konstancji. Z kolei Tata będący miłośnikiem owoców morza zaopatrzył się w małże, ostrygi, ślimaki i kalmary, gdyż wiele z ich odmian próżno byłoby szukać w naszym kraju. Koniec końców największym wyzwaniem stało się ich przewiezienie świeżych, jednak trud się opłacił i po powrocie smak przygotowanych potraw – palce lizać!     fot. Przemysław Maćkowiak

Redakcja GL

Gazeta Lubońska - niezależne pismo i portal mieszkańców Lubonia.

Sprawdź również

Ul. Kurowskiego w Luboniu - mapa

Rozbudowa ul. Kurowskiego w Luboniu na odcinku od ul. Rydla do ul. Dworcowej

Drodzy Mieszkańcy, w 2024 roku kontynuujemy modernizację dróg w naszym mieście. Po wyremontowaniu ul. Żabikowskiej …

Zbiórki żywności dla powodzian

W związku z dramatycznymi skutkami powodzi w południowo-zachodniej Polsce, Miasto Luboń rozpoczyna zbiórkę wody, żywności …

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *