Wybuch wojny w Ukrainie i rosyjskie naloty na centra dużych miast wywołały także wśród mieszkańców naszego miasta dyskusję, czy jesteśmy odpowiednio zabezpieczeni w przypadku ewentualnego konfliktu zbrojnego. Postaramy się odpowiedzieć na to pytanie w tym i najbliższym numerze „Gazety Lubońskiej”. Najpierw jednak przedstawimy rys historyczny, skąd wzięła się idea właśnie takich terrorystycznych nalotów, bo nie jest ona czymś nowym.
Od czasów wynalezienia samolotu i wykorzystywania go do nalotów w trakcie pierwszej wojny światowej naturalnym problemem stała się ochrona wojska na linii frontu, a także przemysłu zbrojeniowego oraz linii komunikacyjnych. Teoretycy wojskowi szybko dostrzegli również znaczący wpływ szerokiej opinii publicznej na decyzje rządu oraz kół wojskowych. Zauważono, że zastraszanie ludności cywilnej powodowało w konsekwencji uleganie presji agresora. Cel ten realizowano poprzez sprzeczne z konwencjami międzynarodowymi naloty na obiekty cywilne, przede wszystkim centra dużych miast. Wymusiło to z jednej strony udoskonalenie aktywnych form obrony, takich jak artyleria przeciwlotnicza, czy też nowe konstrukcje samolotów myśliwskich, szkolenie służb cywilnych w gaszeniu pożarów, udzielania pierwszej pomocy, z drugiej strony działań pasywnych, takich jak budowa specjalnych schronów lub adaptacji na nie piwnic domów.
Władysław Sikorski, późniejszy generał oraz naczelny wódz Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie, pisząc w 1934 roku o przyszłej wojnie, uznał, że w celu ochrony ludności cywilnej zadowolić się będzie trzeba budową zbiorowych schronów według typu ustalonego przez międzynarodową komisję ekspertów Czerwonego Krzyża, ażeby osłonić przynajmniej część cywilnej ludności przed pociskami burzącymi, zapalającymi i gazowymi. Będą one w pierwszym rzędzie niezbędne potrzebne dla zapewnienia sprawnego funkcjonowania terytorialnej obrony przeciwlotniczej. Nie obędą się bez nich także większe dworce oraz fabryki pracujące dla obrony kraju […]. Rozpatrując to zagadnienie i związane z jego rozwiązaniem projekty, z pełnym poczuciem odpowiedzialności należy stwierdzić, że prawdziwie skuteczna, a pasywna osłona cywilnej ludności kraju przed skutkami lotniczego, a przede wszystkim gazowego napadu jest chimerą.
Natomiast francuski podpułkownik Vauthier w książce wydanej w Polsce w 1932 roku analizując niebezpieczeństwo lotnicze, jako cel napadów na miasta, wskazywał zniszczenie ich wraz z nagromadzonymi tam zapasami, jak również zahamowanie produkcji przemysłowej i pracy w handlu, wreszcie poczynianie strat mieszkańcom. Działania te mają zaważyć nad sposobami prowadzenia walki, podziałać na psychikę ludności i doprowadzić rząd do zaprzestania walki i zażądania pokoju.