Sięgnąłem w życiu dna rynsztoku.
Wiem, co koledzy stojący z boku.
Ich zapewnienia – kumpel, tyś z nami,
lecz udowodnij to butelkami.
Wciąż nowi kumple, a z nimi picie,
przez drżące ręce ucieka życie.
Tak bliskich osób nieważne łzy.
Ważni koledzy, wódka i ty.
Pustka jest w głowie, szwankują nogi,
lecz sił brakuje, by zejść z tej drogi.
Spaliłeś mosty, gdzie mógłbyś wrócić
i nie chcesz wracać, żal kumpli rzucić.
Trafia z nas każdy na to bezdroże,
wyciąga ręce – czy ktoś pomoże?
Dawni koledzy to zwykły kłam,
bo tak naprawdę zostajesz sam.
Bagaż złych wspomnień – bilet na życie,
chcąc dalej jechać, czas rzucić picie.
Zwrotnica wiary przestawia tory,
uczysz się pracy, uczysz pokory.
Serce powoli, lecz bić zaczyna,
bo masz cel w życiu – jest nim rodzina.
Nie dasz im tego, czego nie możesz,
ojcowską troską też im pomożesz.
Los, jak kuł będziesz, tak się potoczy,
więc kuj, byś bliskim mógł spojrzeć w oczy.
Upaść – rzecz ludzka. Wstałeś – i za to
słów dar największy – „dziękuję, tato”.
Romuald Komischke
Autor wiersza jest lubonianinem, bohaterem cyklu: „W podróży życia”, publikowanego od maja 2018 do grudnia 2019 r. na łamach „Wieści Lubońskich”, a następnie, od sierpnia do listopada 2020 r. w „Gazecie Lubońskiej”. Realizując marzenie życia, podczas 45. weekendowych wypraw pan R. Komischke obszedł Polskę wzdłuż jej granic. Rozpoczął i zakończył wędrówkę w Policach, pokonując 4 276 km.
Hanna Siatka