Na skutek ciągle postępującej urbanizacji w naszym mieście nie ma już wielu takich urokliwych miejsc jak to. Można tu poczuć zapach łąki, świeżo skoszonej trawy, popływać łódką po stawie, a o świcie usłyszeć pianie kogutów i odgłosy ptactwa nie tylko domowego.
Podążając ul. Jana III Sobieskiego w kierunku południowym, po prawej stronie, za betonowym opłotowaniem, można zauważyć charakterystyczny dom, z bramą wjazdową do posesji należącej do rodziny od pokoleń związanej z tym miejscem (szerzej o Ranczu u Romana czytaj: „GL” 07-2020, s.12). Za rodzinnym domem, patrząc na zachód rozciąga się rozległy teren z zabudowaniami mieszkalnymi i gospodarczymi. Właścicielami tego imponującego, ponad dwuhektarowego rancza są państwo Danuta i Roman Zimeccy oraz ich dzieci z rodzinami. Wszyscy kultywują tradycje rodzinne, przede wszystkim, nie tylko lokalny patriotyzm, pracowitość, ale również umiłowanie przyrody, z której czerpią życiowe inspiracje.
Bobry i piżmaki
Mieszkająca od urodzenia na lubońskim ranczo córka Państwa Danuty i Romana – Anna zauważyła, że w sąsiedztwie pięknego stawu panoszą się bobry i piżmaki, które osiedliwszy się tam zaczęły robić spustoszenie wśród rosnących drzew i krzewów. Rośliny trzeba było zabezpieczyć siatką ochronną. Rozmnażającym się i bytującym tu bobrom i piżmakom nie przeszkadza bliskość człowieka. Te pierwsze kopią nory, budują korytarze i żeremia, natomiast drugie kopią nory i budują chatki z materiału roślinnego. Pani Anna – jest miłośniczką przyrody, ale nowi goście bywają uciążliwi, zwłaszcza dla roślinności. Stara się ona na bieżąco obserwować poczynania tych pracowitych zwierząt i chętnie się poczynionymi obserwacjami dzieli.
(PAW)