Strona główna / Aktualności / Jak ukoić żal za odchodzącymi bliskimi…

Jak ukoić żal za odchodzącymi bliskimi…

„Śpieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą, zostaną po nich buty i telefon głuchy”pisał ksiądz Jan Twardowski. Gdy przychodzi „ten czas” wydaje nam się, że jesteśmy przygotowani, ale chyba nigdy tak nie jest…

 Moja Mama Maria Maćkowiak z domu Jankowska była rodowitą lubonianką. Urodziła się w 1938 roku w rodzinie od pokoleń związanej z naszym miastem. W domu bardzo żywe były tradycje bamberskie, choć nazwisko rodowe babci Heigelmann, także Marii, zanikło „po kądzieli”. Dziadek Nikodem Jankowski przeprowadził się z pobliskich Czapur, kupując działkę w Luboniu przy ówczesnej ul. Kolejowej 4 (obecnej ul. Powstańców Wielkopolskich),  budując kosztem wielu wyrzeczeń od 1935 roku istniejącą do dziś willę. Kiedy uporał się z realizacją nowego domu, przyszedł niemiecki okupant, a moja Mama była świadkiem jego okrucieństw. Przez przydomowy ogród przechodziła linia kolejki wąskotorowej żydowskich budowniczych autostrady. Ze swoją kuzynką Wandą oraz rodziną starały się choć minimalnie pomagać więźniom dostarczając im żywność, ale późniejsza trauma pozostała jej na całe życie. Następnie po zakończeniu drugiej wojny światowej przyszła władza komunistyczna, a dziadek Nikodem zapłacił z nawiązką za swój ochotniczy udział z braćmi zarówno w wojnie polsko-bolszewickiej 1919-1921, jak i zaangażowaniu się w Kampanii Wrześniowej 1939. Rodzinny dom bezdyskusyjnie otrzymał dodatkowych lokatorów, a dziadkowie znaleźli się tylko w jego niewielkiej części. W 1962 roku jedyna kontynuatorka lubońskiej gałęzi rodu Jankowskich wyszła za mąż za Zygmunta Maćkowiaka z Niepruszewa. W 1964 roku urodziła się jej córka Małgorzata, a w 1973 syn Przemysław. W 2017 roku rodzice obchodzili szmaragdowy (platynowy) jubileusz 55-lecia pożycia małżeńskiego.

Mama z wykształcenia była kreślarzem, posiadała więc stosowne kompetencje w zawodzie nie mającym obecnie racji bytu w dobie powszechnej komputeryzacji. Zajmowała się wykonywaniem na tradycyjnej desce kreślarskiej rysunków technicznych podzespołów silników okrętowych w Zakładach Przemysłu Metalowego Hipolita Cegielskiego w Poznaniu. Wcześniej krótko pracowała w sanatorium dla dzieci chorych na gruźlicę w Ludwikowie, a Osowa Góra usytuowana na terenie Wielkopolskiego Parku Narodowego była do końca życia jednym z jej ulubionych miejsc.

Bardzo lubiła czytać książki i pisała wiersze. Chętnie też uczestniczyła we wszelkich moich działaniach historycznych, będąc ciekawa świata i tego, co robię. Ostatnie takie miało miejsce pod koniec września, gdy przyjechała rodzina ze Strzyżewic w pobliżu Leszna, przywożąc w darze ul nadstawkowy wykonany w międzywojniu przez mojego dziadka od strony Taty – Leona Maćkowiaka z Niepruszewa. Podczas Powszechnej Wystawy Krajowej w 1929 roku otrzymał on od Ministra Przemysłu i Handlu dyplom oraz Srebrny Medal Za Chlubne Zasługi Pracy za „wielkopolskie kószki nadstawowe”. Spotkanie odbyło się na poznańskim forcie VIIa, w którym rezydujemy, tak aby na trochę wyrwać rodziców z domu i żeby Mama mogła zobaczyć, co się na nim zmieniło od jej ostatniej wizyty. Miała problemy z chodzeniem, ale daliśmy radę.

Przed Dniem Wszystkich Świętych znalazła się w szpitalu w Puszczykowie z problemami sercowymi. Przez te dni szykowaliśmy się do jej powrotu do domu, przywożąc jeszcze w Święto Niepodległości z młodszą córką Michaliną od przyjaciół z Ostrowa łóżko rehabilitacyjne. W dniu śmierci tak bardzo czekała na mnie i odeszła, kiedy przyszedłem ją odwiedzić w szpitalu.

Żegnaj Mamo, niech ci tam będzie dobrze po tej drugiej stronie. I przyjdzie czas, kiedy znów się spotkamy…

Przemysław Maćkowiak

1. Maria Maćkowiak w latach sześćdziesiątych XX wieku na ławeczce w przydomowym sadzie w pobliżu naszego rodzinnego domu przy obecnej ul. Powstańców Wielkopolskich. Ogród był dumą mojego dziadka Nikodema Jankowskiego.
Archiwum rodzinne Przemysława Maćkowiaka
Wykonując to zdjęcie pod koniec września, nie spodziewałem się, że będzie to ostatnia fotografia mojej Mamy
fot. Przemysław Maćkowiak
Msza święta w intencji zmarłej została odprawiona w sobotę 27 listopada w kościele św. Jana Bosko w Luboniu, natomiast uroczystości pogrzebowe odbyły się na cmentarzu parafialnym w Żabikowie. Maria Maćkowiak spoczęła w mogile dziadków Marii i Nikodema Jankowskich
fot. Sławek Wąchała

Redakcja GL

Gazeta Lubońska - niezależne pismo i portal mieszkańców Lubonia.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *