We wtorek, 20 lipca zmarł śp. Henryk Gajdziński – powszechnie lubiany lubonianin, legenda poznańskiego żużla, ostatni z klubu stolicy Wielkopolski – Gwardii Poznań, życzliwy, pogodnie nastawiony do życia i uśmiechnięty sąsiad.
Urodził się 6 kwietnia 1937 r. w Luboniu, ojciec Kazimierz, matka Stefania z d. Kaczmarek. Wychowywał się w Domu Gminnym przy ul. Armii Poznań. Miał starszego brata – Stefana – pilota w randze pułkownika oraz młodszą siostrę – Mirosławę Kujawę. Przygodę z czarnym sportem rozpoczął w 1955 r. pod okiem trenera Józefa Olejniczaka. Rok później posiadał już uprawnienia do ścigania się na żużlowym owalu czyli licencję „Ż”. Dziś niewielu żużlowych kibiców naszego regionu wie, że w Poznaniu w latach 50. była drużyna żużlowa Gwardia. Właśnie w niej sportową karierę rozpoczął młodzieniec Henryk. Podległy resortowi spraw wewnętrznych golęciński klub należał do uprzywilejowanych. Zawodnicy nie musieli się martwić o maszyny, serwis, środki i starty w zawodach. W 1957 r. Gwardia, jako jedyna, mogła sobie pozwolić na wysłanie 10-osobowej reprezentacji na 3-tygodniowe tournée po Czechosłowacji. Wyjazd przedłużył się, sąsiedzi z południa zaproponowali Polakom dodatkowe zawody w Pardubicach. Poznańscy żużlowcy uprzedzili o tym władze sportowe w kraju, ale ponieważ dłuższy pobyt w Czechosłowacji kolidował z ligowymi zawodami w Lesznie, Główna Komisja Sportu Żużlowego zawiesiła Gwardię w rozgrywkach. Po decyzji GKSŻ zawodnicy rozjechali się do innych klubów w Polsce, co sprawiło, że czarny sport w Poznaniu zamarł na 35 lat. Pan Henryk przeniósł się do Polonii Piła, którą reprezentował od 1958 do 1961 r. Podczas wygranego turnieju indywidualnego o Puchar Sekretarza PZPR w Toruniu (1960), spodobał się działaczom „Startu Gniezno” i przyjął propozycję zmiany klubu. Przeniósł się bliżej rodzinnego miasta – do Gniezna. W barwach „Startu” występował przez następne 9 lat (1962-1971), aż do feralnego turnieju w Gnieźnie w 1971 r., kiedy doznał poważnej kontuzji barku, wstrząsu mózgu i urazów kręgosłupa. Wypadek zakończył karierę żużlową lubonianina, który po otrzymaniu renty zajął się mechaniką samochodową. Był już wtedy żonaty i miał dwójkę dzieci – syna Witolda i córkę Katarzynę. Pochodzącą ze Strzelna Bożenę z d. Hołoga poznał w Luboniu, gdzie miała rodzinę. Przeżyli razem 45 lat. Zmarła w 2007 r. W październiku 2008 r. pan Henryk poślubił Bożenę Paczkowską. Ich ślub w kościele św. Barbary w Żabikowie był nie lada wydarzeniem. Samochód z parą młodą eskortowało 20 motocyklistów z golęcińskiego klubu żużlowego (Poznań), z którym pan Henryk był związany przez kilkadziesiąt lat. Obecnie pani Bożena Paczkowska-Gajdzińska jest przewodniczącą Koła Polskiego Związku Emerytów, Rencistów i Inwalidów w Luboniu, radną lubońskiej Rady Seniorów i 13 lat śpiewa w chórze „Bard”. Dopóki zdrowie Panu Henrykowi dopisywało, jeździli razem do Gniezna, Piły i na tor na Golęcinie. Jako legenda poznańskiego żużla zawsze był entuzjastycznie witany na trybunach. Co roku w międzynarodowym towarzystwie kibicowali też na zawodach w czeskich Pardubicach.
Henryk Gajdziński został pochowany 27 lipca na cmentarzu w Żabikowie po Mszy św. żałobnej odprawionej w parafialnym kościele św. Jana Pawła II. W ostatniej drodze towarzyszyli mu licznie zgromadzeni: rodzina, przyjaciele, żużlowcy i sąsiedzi. Żegnał go także chór „Bard”, śpiewając „Barkę”. Zawsze uśmiechnięty, wytrwały optymista o wielkim sercu, pozostanie w pamięci lubonian i nie tylko.
W niedzielę, 8 sierpnia na stadionie żużlowym na Golęcinie odbył się mecz, w którym SpecHouse PSŻ Poznań na własnym stadionie podejmował Trans MF Landshut Devils z Niemiec. „Prezes PSŻ zaprosił mnie na ten mecz ze względu na Henia, jego pamięć uczczono minutą ciszy, a po niej zawyły motory, niestety, w sektorze dla VIP-ów, przy mnie, miejsce mojego męża było puste” – wyznała pani Bożena.
PAW