Ruszyła kolejna kadencja Rady Miasta Luboń oraz Burmistrza. Można wrócić do pracy po czasie kampanii i zacząć dalej robić swoje, choć dla części z radnych oznacza to – zacząć robić nowe.
Są w szeregach radnych „świeżynki”, dla których jest to pierwsza przygoda z lokalnym samorządem. Niektórzy z nich zdają się być lekko niepewni, inni wkraczają na tę nową drogę całkiem odważnie. Ich głowy pewnie pełne są pomysłów z czasu kampanii i być może już przebierają nogami, żeby móc je promować i wdrażać w życie. Bardzo chciałabym, aby było to możliwe, jednak pracując w samorządzie, na rzecz samorządu i z samorządowcami od wielu lat niestety wiem, że rzeczywistość wcale nie wygląda tak różowo.
Formalno-prawne procedury są czasem bezlitosne. Do bólu formalne i do bólu w duchu prawa, przyprawiają zwykłego śmiertelnika o cały szereg objawów rodem z ADHD. Chcemy działać, mamy pomysł, mamy społeczne poparcie – co może stać nam na przeszkodzie? Najczęściej – wszystko. Począwszy od ograniczonych kompetencji samorządu gminnego – choć może bardzo dużo, to jednak nie wszystko i nie wszędzie, poprzez uwarunkowania formalne realizacji szeregu działań, konieczność uzyskania uzgodnień, pozwoleń, decyzji, a kończąc na… no właśnie… jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze, a tych zawsze mogłoby być więcej. Czasem nawet jak są, to nie da się ich przeznaczyć na konkretny cel, bo ich pochodzenie może determinować ich przeznaczenie – np. pochodzą z konkretnej subwencji lub dotacji celowej.
Z czasem „świeżynki” powinny nabrać sprawności w poruszaniu się w tym zawiłym świecie. W końcu nie ma rzeczy niemożliwych. Nieco trudniej będzie pewnie tym, którzy choć chcieli, nie będą już mieli okazji swojej wiedzy i umiejętności wykorzystać.
W szeregach nowej Rady Miasta nie ma bowiem sześciu radnych, którzy byli w niej przez ostatnie pięć i pół roku wyjątkowo długiej kadencji. Niektórzy zdecydowali się nie ubiegać o reelekcję, innym, którzy się o nią starali, niestety się nie udało. Co ciekawe… moje „niestety” jest w tym przypadku zupełnie szczere i prawdziwe.
Miniony czas pracy w Radzie, bez względu na to, po której stronie stołu zasiadaliśmy, był to czas wspólnej pracy. Szczególnie ciepło wspominam tę w szeregach Komisji Ochrony Środowiska, bardzo kameralnej i nadzwyczaj zgodnej w poprzedniej kadencji. Praca z Pawłem, Piotrem oraz Bogdanem i Beatą, to czas dobrych dyskusji, wartościowych spotkań i mam nadzieję, także dobrych decyzji. Wspomniana komisja spotkała się łącznie 80 (!) razy, zarówno w siedzibie urzędu jak i w terenie – wizytując co roku kilkukrotnie różne przestrzenie w mieście. Nawet w czasie pandemii, kiedy zniesiono najbardziej rygorystyczne obostrzenia, spotykaliśmy się w przestrzeniach nadwarciańskich, Parku Papieskiego czy lubońskich placów zabaw i zieleńców. Bardzo cenię sobie współpracę ze wspomnianymi radnymi i żałuję, że Beaty i Bogdana nie ma z nami w tej kadencji.
Szkoda także, że nie będzie mi dane działać dla dobra miasta także z Pawłem, Arturem, Iwoną i chyba najbardziej z moją kompanką z rajcowskiej ławy – Magdaleną*. Dziewczyną, która była dobrym duchem szeregu działań Forum Obywatelskiego Luboń. Wprawdzie piszę „była”, mam jednak nadzieję, że „wciąż będzie”. Jest osobą o nieprzeciętnych pokładach optymizmu, energii i zapału do działania. Ma serce po zielonej stronie i szereg szalonych pomysłów. Poprzednią kadencję zaczynałyśmy właśnie jako wspomniane „świeżynki” i wspólnie przecierałyśmy szlaki. Magdalena nieco bardziej społecznie, ja – infrastrukturalnie, wciąż jednak z myślą o mieszkańcach i przestrzeni naszego miasta. Ufam, że zarówno ona, jak i inne osoby, które nie zostały radnymi, nie tylko w drodze reelekcji, będą wciąż chciały chcieć, a o mieście i jego mieszkańcach będą pamiętać nie tylko w czasie kampanii. Tego sobie, nam lubonianom i miastu z całego serca życzę.
* Przywołane w tekście z imienia osoby, to: Paweł Wolniewicz, Piotr Izydorski, Bogdan Tarasiewicz, Beata Łakomy, Paweł Krzyżostaniak, Artur Wiśniewski, Iwona Kaczmarek i Magdalena Kleczewska.
Anna Bernaciak